sobota, 5 stycznia 2013

Opowiadanie szóste; część 7

        Dawno już nic nie dodawałam z tego opowiadania. Trochę o nim zapomniałam. Ale ostatnio znalazłam zeszyt i dopisałam kilka rozdzialików.


Pokuta serca


STRONA DWUDZIESTA PIERWSZA
       - Co się tu dzieje…?!
        Królowa Elfów stała w progu podparta pod boki. Jej oczy ciskały błyskawice. Blade usta miała zaciśnięte. Piękna i zła… Ale złość ujmowała jej nieco piękności.
        Anioł nawet się nie speszył.
        - Nic.
        Nawet wzruszył ramionami. Pozwoliłam sobie w uśmiech pełen wyższości. Też się nie speszyłam.
        - Jak to nic?! Całowaliście się?
        - I? No przecież wolno.
        - Ale… ale…
        Pierwszy raz zobaczyłam, jak Elfica nie wie, co powiedzieć. Pełen tryumf. Anioł naprawdę musiał być nią znudzony. Żabi Książe wycofał się bezszelestnie. Ja zostałam napawać się zwycięstwem.
        - Z nami koniec!
        - Nigdy nie było nas.
        - CO?!
        - Nigdy nie było nas.
        Spokój i nonszalancja. Królowa Śniegu właśnie się zakochała. Po tylu latach w końcu poczułam coś do Anioła. Coś gwałtownego. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję. Do ust.
        - Jak to?
        Głos Elficy stał się słaby. Wyglądała, jakby miała zemdleć.
        - Nigdy nie byliśmy razem. To miał być wolny związek. Pamiętasz? Poza tym, znudziłaś mnie. Jesteś… płytka.
        To chyba najdłuższa wypowiedź Anioła. Długa i brutalna.
        Pokonana Elfica zastanawiała się. Płakać i mdleć? W końcu zdecydowała się odejść z podniesioną głową. Zarzuciła włosami i wymaszerowała.
        Anioł spojrzał na mnie.
        - Na czym skończyliśmy?
        Smak gorzkiej kawy. Zapach mężczyzny. Namiętność.
        Czy on też to poczuł? To uczucie. Czy ono narodziło się też w jego zimnym aniołowym sercu?
        Podobno Anioły nie potrafią kochać. On chyba potrafił.
        Ale to jeszcze nie koniec wojny.


STRONA DWUDZIESTA DRUGA
        - Mmm… Anioł…?
        - Aha?
        - Muszę iść.
        Mruknięcie niezadowolenia. W pokoju panowała cisza. Dwa pokoje dalej Elfica rzucała o ścianę rzeczami swoimi i nieswoim. Królowa Elfów - piękna i niebezpieczna. W tej chwili bardziej niebezpieczna niż piękna.
        Milczeliśmy. Prawie jak zwykle. Bo zwykle siedzieliśmy razem, a jednak oddzielnie. Na pewno nie tak blisko. Już zapomniałam, jak on ładnie pachnie.
        - Muszę iść.
        - To idź.
        Żadna ze stron nie uczyniła najmniejszego ruchu. W końcu przekręciłam się i zawisłam na nim. Moje włosy opadły do samej poduszki. Przykryły nasze twarze. Niczym kurtyna.
        - I co dalej? Wracamy do punktu wyjścia?
        - A jaki on był?
        Uśmiech. Psotny i diabelski. Panie Anioł, nie wolno się tak uśmiechać. Potrząsnęłam głową. Wstałam, poprawiłam wygniecioną bluzkę. Leżałam w ubraniach na czyimś łóżku. Niedopuszczalne.
        Anioł Andersena przyglądał się mi spod przymkniętych powiek. Sznurowałam trampki. Czułam na skórze jego zapach. Jego uważne spojrzenie. To dekoncentrujące. Milczeliśmy. Co miałam powiedzieć?
        Dobrze, że nie byłam jak Elfica. Nie chodziło mi o seks.
        Rozejrzałam się w poszukiwaniu lustra. Zapewne moje włosy przestawiały obraz nędzy i rozpaczy. Nie powiem, czyja to wina. Przeczesałam je palcami. Matka natura obdarzyła mnie gęstymi lokami. I weź człowieku to opanuj.
        - Masz tu gdzieś grzebień?
        - Co to jest grzebień?
        Zadziorny uśmiech. No fakt, patrząc na ten artystyczny nieład na jego głowie… Mógł nie wiedzieć, co to grzebień.
        Wygrzebałam ową rzecz z szafki Żabiego Księcia. Uch, pożyczanie czyichś rzeczy osobistych. Fuuu… Moja lekka nerwica natręctw dała o sobie znać i odłożyłam grzebień na swoje miejsce.
        Anioł się śmiał.
        - Wiesz, że jesteś dziwna?
        - Dziękuję.
        Dygnęłam dworsko jak księżniczka. Posłałam mu całusa i wyszłam. Teraz druga część planu.


STRONA DWUDZIESTA TRZECIA
        Podsłuchiwanie pod drzwiami nie było zbyt dostojne. Ani moralne. Ale w tym miejscu było za to bardzo popularne. Dlatego o poufnych sprawach mówiło się szeptem. Albo nie mówiło się wcale.
        Królowa Elfów zamknęła drzwi swojego apartamentu. Nie wiedzieć czemu. Tak wrzeszczała, że było to całkiem zbędne. Wraz z Czerwonym Kapturkiem stałyśmy pod tymi drzwiami i słuchałyśmy cienkiego pisku. Nie wiedziałam, że można wydawać z siebie takie dźwięki. Widocznie elfy potrafią.
        - Jak ona mogła! Jak on mógł! Przecież byliśmy razem! Zdradził mnie! Co za szmaciarz! To nie do pomyślenia! Co za!…
        Padło kilka słów nienadających się do druku. Kapturek wywróciła oczami. Uspokój się, kotku, pomyślałam. Masz słabe serce.
        - Zaraz do niego pójdę i mu!…
        - Chodu!…
        Pociągnęłam za sobą Kapturka do sąsiedniego pokoju. Elfica wyleciała i wpadła do sypialni Anioła. Za nią pobiegły przyboczne. W drugiej części Kliniki zrobił się ambaras. Razem z Kapturkiem wkroczyłyśmy do pustego pokoju.
        - Co teraz?
        - Szukaj różowego zeszytu. One zawsze zapisują to w różowym zeszycie.
        Modliłam się, żeby Elfica nie zastała nas grzebiących w jej bieliźnie. Obciach na całej linii. Ujawnienie ujawnieniem, ale przyłapanie na gorącym uczynku ujawniających to zgoła inna sprawa.
        - Mam!
        Czerwony Kapturek krzyczała szeptem.
        - No to wiejemy!
        Ewakuowałyśmy się z siedziby wroga wraz z łupem. Cicho. Stojąca na czatach Śnieżka kiwnęła ręką. Droga wolna. Zeszyt pod bluzkę i nic się nie dzieje. Kapturek przyznała, że czasem dobrze nosić bluzy.
        W czasie wojny zbiera się łupy wojenne.
        - Dobra, ja to wezmę.
        Obie ze Śnieżką spojrzałyśmy na Kapturka jak na idiotkę.
        - Czy my wyglądamy na tak głupie?
        - Jak? Przecież pracujemy razem, tak? Chcę tylko to przejrzeć.
        - O nie, nie, kochana.
        - Może głosujemy?
        Praktyczna Śnieżka. Kocham ją.
        - Dwa do jednego. My to bierzemy. Dobranoc.
        Kapturek jak wilk. Obszedł się smakiem.


STRONA DWUDZIESTA CZWARTA
        Anioł świetnie całuje - 10p.
        Żołnierzyk ma szorstkie usta - 6,5p.

        Mmm… Nie całowałam Ołowianego Żołnierzyka. A co do Anioła Andersena, to nie ma wątpliwości. Nawet jeśli nie miałam przed nim wielu chłopaków. Szpitale to utrudniają
        Anioł nie potrafi prawić komplementów - 1,5p.
        Uuu… Nie spodoba mu się to. Czy fakt, że nie gada on pustych słów, nie powinien iść na plusy?
        Anioł ma szorstkie dłonie - 5,5p.
        Hmm.. Nie zwróciłam uwagi. Po co zawracać sobie głowę takimi pierdołami?
        - Idę się pouczyć. Jutro mam klasówkę. Ty zresztą też. Pamiętasz?
        - Mhm.
        Śnieżka pokręciła głową i wyszła. W tej chwili najważniejszy był ten ohydnie różowy zeszyt. Po podliczeniu, Elfica jak na razie dała Aniołowi 30,5 punktu, a Ołowianemu Żołnierzykowi 28 punktów. Pewien Książę uplasował się na trzeciej pozycji z ilością punktów 20,5, a dalej był Książę z Bajki z wynikiem 17 punktów. Reszta się nie liczyła, bo nie przekroczyła dziesiątki. Żabi Książę uzyskał tylko 8,5 punktu.
        Anioł Andersena kontra Ołowiany Żołnierzyk. Niezła rozgrywka. Szli łeb w łeb. Ale na miejscu Elficy nie rozbiłabym takich zestawień. Na pewnie nie zapisywałabym ich. Zeszyt może wpaść w niepowołane ręce.
        - Co tak kontemplujesz?
        Męski zapach. I kawa. Mocny uścisk ramion. Nie słyszałam, kiedy wszedł. Zatrzasnęłam zeszyt.
        - Nic.
        - Taak?
        Zabrał mi go, nim zdążyłam schować.
        - Nie lubisz różu.
        - To nie moje…
        - Taak? A to ciekawe.
        Przeczytał kilka słów i zmarszczył brwi. Wyglądał… groźnie. Anioł rzadko wpadał w gniewa. Złościł się, ale nie wpadał w gniew. Wtedy wyglądał strasznie.
        Trochę się bałam. Bywał nieobliczalny.
        - To jej, prawda? Ty raczej nie wpadłabyś na taki pomysł.
        Zastanowiłam się, czy mnie obraził, czy nie.
        - Nooo… Jej.
        Wspomniałam już, że Anioł potrafił całkiem zgrabnie kląć? Nawet nie wiedziałam, że istnieje tyle obraźliwych słów.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Raion