Usłyszałam kiedyś mądre zdanie, że wena to wymysł artystów, którym nie chce się pisać. Coś w tym jest. Siadłam wczoraj z głupia franc, odpaliłam notatnik i napisałam wiersz. Wyszedł całkiem zgrabny, bardzo w moim guście, a gustuję ostatnim czasem w minimalizmie. Jestem z niego zadowolona, a cierpię na chroniczny brak czasu i natchnienia. Właściwie to erotyk, choć stwierdzono, że brzmi jak wizja apokalipsy.
Czy nie uważacie, że to najpiękniejszy szablon na świecie? No dobrze, może trochę przesadzam, ale strraaaszszszliwie mi się podoba.
***
chwyć za rękę
albo porwie mnie wiatr
rozświetl noc
bo zgubię się w mroku
otul ramionami
znów jest mi tak zimno
zawołaj moje imię
zapomniałam jak brzmi
a potem nagle zatrzęsie się ziemia
gwiazdy będą spadać
noc zmieni się w dzień
a potem wszystko przestanie się liczyć
nie będzie już niczego
– tylko ja i ty
Pomysł ciekawy...
OdpowiedzUsuńA może pierwszą część tak? - dla mnie lepszy rytm. Oto wersja czytelnika:
chwyć mnie za rękę
bo porwie mnie wiatr
rozświetl mą noc
bo zmyli mnie mrok
wtul mnie w ramiona
bo skradnie mnie chłód
wezwij me imię
niech znów wiem jak brzmi...